75-latek buduje łódź, na której spędzi resztę życia
Andrzej Jungst z wielkopolskich Gorzyc Wielkich już wkrótce zostanie samozwańczym kapitanem ekologicznej jednostki pływającej własnej konstrukcji. Ekologicznej, bo z recyclingu. – Cała łódź powstaje z odpadów rozebranego domu po moim przyjacielu, nie ma w niej ani jednej nowej deski – twierdzi mężczyzna.
Pomysł zrodził się w 2018 roku, kiedy wybrał się z kolegą na trzydniowy spływ Narwią. – Myślałem, że to będzie strasznie nudne, a okazało się, że to jest bajka – wspomina.
Po rejsie stwierdził, że chce żyć właśnie w taki sposób. Nie przez tydzień czy miesiąc, ale już zawsze. Postanowił więc zbudować łódź, którą nie tylko będzie pływał, lecz także w niej zamieszka.
Budowy nie traktuje jak przedsięwzięcia, lecz – Szaleństwo! To jest fantastyczna zabawa na starość – zapewnia. – To będzie dla mnie dom, tyle że na wodzie, na pięknych rzekach i jeziorach. Co więcej można?
Kozły z więźby, boazeria i stolarka okienna
Drewniana łódź ma 4,20 m szerokości i 13 m długości. Zmieści się na niej siedem osób. – Dzieci będą mogły biegać i hasać – obiecuje.
Konstrukcja powstała w całości z odpadów uzyskanych z rozbiórki domu zmarłego przyjaciela. – Prawowici spadkobiercy wyrazili na to zgodę, kiedy sami otrzymali zgodę na rozbiórkę budynku – tłumaczy pan Andrzej, który podczas budowy nie użył ani jednej nowej deski. – Rozbieram dom mojego zmarłego przyjaciela, u którego wcześniej trzymałem konie, a teraz mieszkam. A ponieważ miał w domu podłogi modrzewiowe, to stwierdziłem, że taki modrzew na łódkę najbardziej się nadaje – wyjaśnia.
Łódź powstaje więc z kozłów z więźby dachowej, stolarki okiennej, boazerii, desek podłogowych, schodów, a nawet mebli kuchennych. Nigdy nie powstał za to projekt. – Na początku były rysunki, bardzo marzycielskie, ale potem życie zweryfikowało plany – mówi pan Andrzej, którego wcale to nie zraziło i postanowił budować z tego, co ma pod ręką. A wie, jak to robić, dzięki bogatemu życiowemu doświadczeniu. Był drukarzem, fotografem i projektantem reklam. Hodował konie i uczył jazdy na nich. – Byłem też stolarzem, a sztuki szkutniczej nauczyłem się podczas budowy pełnomorskiego jachtu w stanie wojennym – twierdzi. Żeglować nauczył się natomiast podczas regat na Opalu po Bałtyku z drużyną z Olsztyna.
Wodowanie łodzi zostało zaplanowane na lato, w nadziei, że będzie to już po epidemii koronawirusa. – Jestem pewny, że 75. urodziny będę obchodził na jeziorze Gopło. Będę pływał tam, dokąd los zaprowadzi. Myślę, że trochę się powłóczę, ale nie wiem, czy popłynę na wschód czy na zachód – snuje plany.
Andrzej Jungst jest także bohaterem filmu pływak, który zrealizował Marcin Biegański.
Źródło: PAP
Strona główna