Dotarli do rodziny, która brała udział w programie "Nasz nowy dom". Poznali wszystkie tajemnice
„Nasz nowy dom” to program, który zdobył już serce niejednego Polaka. Czy to, co przedstawia telewizja, faktycznie ma miejsce w rzeczywistości? Znamy te szczegóły programu, których nie widać na ekranie.
Serwis Pikio dotarł do jednej z rodzin, która kilka lat temu brała udział w programie „Nasz nowy dom”. Uczestnicy zdradzili, czego o produkcji nie dowiemy się sprzed telewizora. Ich dane zostały zmienione ze względu na prośbę o zachowanie anonimowości.
„Nasz nowy dom” za kulisami
Program już od 7 lat jest chętnie oglądany przez widzów Polsatu. Wielu fanów zastanawia się, czy remonty pokazywane na ekranie faktycznie odbywają się w tak krótkim czasie i czy rodziny same zgłaszają się do programu. Portal Pikio zapytał o to rodzinę Kowalskich.
- O tym, że jest taka możliwość wzięcia udziału w programie ,,Nasz nowy dom" dowiedzieliśmy się przez Fundację, ponieważ to do nich telewizja zwróciła się z prośbą o wskazanie rodzin, które mają dom na własność i ciekawą historię życiową. Budynek miał spełniać ich oczekiwania, czyli nie szukali pałacu ani ruiny. Sam proces od zgłoszenia nas przez Fundację do momentu samego remontu trwał 3 miesiące. Trzymanie nas w niepewności i napięciu. W ten sposób budowali w nas większe emocje, co widać w programie gdy pada: "wyremontujemy wasz dom" – wspomniała pani Jola Kowalska, dodając, że to nie Katarzyna Dowbor decyduje o rozpoczęciu remontu. Ta decyzja podejmowana jest wcześniej przez samą produkcję.
Redaktorzy portalu Pikio zapytali też, czy pokazywane na antenie zdarzenia mają związek z rzeczywistością oraz czy sam remont faktycznie trwa 5 dni.
- Pierwszy dzień nagrywania był bardzo długi i męczący, sam materiał nagrań to około 9 godz. (tylko pierwszego dnia). Kolejność wydarzeń była taka sama jak jest pokazane w programie, jedynie rozciąga się to w czasie czyli: 15 minut to 9 godz., a 5 dni to w naszym przypadku 7 dni, ale słyszałam, że rodziny przebywały w hotelu nawet dwa tygodnie - wyznała pani Jola.
Rzeczywistość czy reżyseria?
Pani Jola opowiedziała portalowi o sytuacjach, w których to rodzina musiała dostosować się do wizji reżysera: „Ujęć i wywiadów było bardzo dużo, a faktycznie pokazane było może 30 procent z całego materiału i to tak naprawdę decyduje telewizja, w jaki sposób dana rodzina będzie przedstawiona i odebrana przez oglądających. Kazali nam porozrzucać ubrania, żeby pokazać brak miejsca na te czy inne rzeczy. Czym większy bałagan lub brudniejsze ściany czy grzyb, tym lepiej”.
Uczestniczka programu wspomina też, że po zakończeniu zdjęć produkcja nie podejmuje próby kontaktu z rodziną. Redakcja zapytała o to po specjalnym, świątecznym odcinku programu „Nasz nowy dom”, w którym Katarzyna Dowbor osobiście odwiedziła uczestników po jakimś czasie po przeprowadzeniu remontu.
DZISIAJ GRZEJE:
- W niecałe trzy lata do ich dwójki dołączyło dziewięcioro dzieci. Trudno o większy zbieg okoliczności
- Ogromny dramat w rodzinie Izabeli Zeiske. Gwiazda w żałobie
- Biedronka i inne sklepy wprowadzają nowe udogodnienia dla klientów. Polacy mogą liczyć na większy komfort zakupów
Mimo że między rzeczywistością a tym, co widzimy na ekranie, jest kilka nieścisłości, nie zmienia to faktu, że twórcy programu pomagają potrzebującym, rzeczywiście remontując ich domy. Pomoc, którą uczestnicy otrzymują od ekipy, jest prawdziwa. I nawet jeśli magia ekranu przekłamuje pewne fakty, a wszystko trwa dłużej niż się wydaje, to najbardziej liczy się efekt końcowy. A ten jest dla potrzebujących, biednych rodzin bardzo korzystny.
Zobacz także w naszych serwisach:
źródło: Pikio.pl
Koniecznie obejrzyj nieziemsko prosty i szybki przepis na przepyszny posiłek!
Następny artykuł